piątek, 25 marca 2011

tak by się wydawało...

 ....że cóż ciekawego dziać się przez zwykły, pozornie nudny tydzień szkolny. Hohoho, może, i to sporo.

Owy przedział czasowy, dla mojego środowiska, stał pod znakiem bibliografii i planu ramowego. Odkryliśmy... nie, przepraszam. Po raz kolejny przekonaliśmy się, jak bardzo niekonkretną i chaotyczną osobą jest pani x. Fukaniom, syczeniom i kurwom nie było końca. Było, a w zasadzie to nie jest, bo ogromna większość ma przed sobą weekend pełen poprawek. Ciekawe, że ktoś rezygnuje z przeprowadzenia jednej lekcji z tego zagadnienia, bo nie ma sensu, czasu i w ogóle, po czym marnuje, przez ileś tam zajęć, po kilkanaście minut, żeby wybiórczo przekazać nam swoje uwagi i trochę ponarzekać jacy to jesteśmy beznadziejni. To jest jakaś dziwna sprawa, bo niby ktoś mówi na temat, gada, gada, gada, a w sumie niewiele z tego wynika.

Moja Kobieta stwierdziła, że naniesione poprawki na jej moją bibliografie są w większości bardzo polemiczne, delikatnie mówiąc. Mooooja krew ;**

Przy okazji tematu zdobyłem się na chwilę refleksji o nauczycielach z czwórki w ogóle. Nie wygląda to rewelacyjnie i nie mam jakoś specjalnie ochoty wdawać się w szczegóły, tym bardziej, że musiałbym poruszać zagadnienia personalne. Nie mniej jednak, szkoła broni się kupą innych rzeczy i po ukończeniu edukacji będę za nią stał murem. Takim niziutkim, w sumie to bardziej ogromny krawężnik niż mur, ale zawsze to coś. Szczególnie, że cała reszta szkół jest do dupy.

W poniedziałek sąsiedni mdk gościł nas na filmie Czarny Czwartek, Janek Wiśniewski padł. Jak na polski film o walce z komuną, muszę przyznać, że było nieźle. Co prawda, obraz momentami trochę przynudzał; Janek Wiśniewski był na ekranie nie więcej jak 3 minuty i w dodatku nic nie powiedział, bo zaraz padł, a Kazik który był twarzą kampanii promocyjnej, pojawił się dopiero napisach końcowych. Ale to można już sobie darować. Rozczarowała z pewnością końcówka, która była wyjątkowo komiczna. Bo o ile w trakcie filmu brakowało patosu, tak charakterystycznego dla polskich filmów o historii, o tyle ostatnie sceny autorzy dopieścili na tyle, że widok rzygających z żalu, smutku i nienawiści do ustroju widzów, wcale nikogo by nie dziwił. 

Poniedziałek zaowocował także w nowy dług, który posiadam u Pauliny Piechoty. 11 zł za tortille + wino, przegrane zakładzie, to nie byle co. Ciekawe kurwa kiedy ja to ureguluje.

Na uwagę zasługuję również dzisiejsza sentencja Chcę mi się kupę, kto mi wytrze dupę? której poznanie zawdzięczam Gajosowi.

Tydzień przyniósł także kilka o mniejszych spraw, które daruje sobie już w tym wpisie, bo zwyczajnie wyleciały mi z głowy.

Starczy na razie tego pisania.

2 komentarze:

  1. Proponuję darować sobie kaskę za tortillę w ramach specjalnej akcji "Pomoc dla mniejszości romskiej" i emocjonującej chwili ogłoszenia wyników, ale Carlo Rosi musi być.
    Film był nudny.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/27536-39a2bad3a3225e37248bbdbf458afc1b..jpg

    OdpowiedzUsuń